Straszny TikTok i meandry polityki w social mediach
Jak żyć w świecie, w którym o polityce mogą zdecydować krótkie filmiki z TikToka, a tym, co możemy instalować na naszych telefonach rządzi polityka międzynarodowa?
Droga Czytelniczko, drogi Czytelniku!
Przed Tobą kolejne wydanie newslettera TECHSPRESSO.CAFE - projektu, w którym prostym językiem opowiadam o tym, co najważniejsze w świecie cyfrowym. Posłuchaj podcastu, poczytaj teksty na portalu, zerknij na treści edukacyjne na Instagramie i zajrzyj do grupy na Facebooku - jeśli cenisz moją pracę, wesprzyj ją na Patronite, albo postaw mi kawę na BuyCoffee.to.
***
Wydania newslettera o TikToku miało już nie być. Temat wydaje się przebrzmiały - zakaz korzystania z tej aplikacji na urządzeniach służbowych dla urzędników wprowadziły m.in. Parlament Europejski i Komisja Europejska, na poziomie federalnym również Stany Zjednoczone i Czechy (które bardzo ciekawie argumentują swoją decyzję, o czym pisałam na łamach CyberDefence24.pl).
Przedstawiciele TikToka gościli w 16-tym odcinku podcastu TECHSPRESSO.CAFE, gdzie można usłyszeć ich wersję narracji wokół tego, co robi firma - dla wszystkich, którzy już przesłuchali, przypomnę: nie ma problemu, to media rozdmuchują tematy, proszę się rozejść, a do błędów prawo ma każdy.
Na czym polega problem z TikTokiem? O tym opowiadałam z kolei w odcinku 14-tym, gdzie przedstawiłam całą historię sporu wokół tej chińskiej aplikacji i wskazałam, dlaczego to takie istotne z punktu widzenia nas wszystkich - bo przecież nie żyjemy w USA i można powiedzieć, że cudza wojna handlowa nas nie dotyczy.
TikTok to problem, ale bardziej złożony
TikTok pozostaje problemem. Zablokowanie go nie rozwiąże kłopotów generowanych przez obecność tej platformy w naszym życiu, bo rewolucja już się dokonała - w naszych głowach, w sposobie postrzegania mediów społecznościowych, w tym, jakiego rodzaju treści na co dzień poszukujemy.
Dokonała się również na innych platformach, które z TikTokiem bezskutecznie konkurują. Dla wszystkich, którzy jeszcze nie słuchali 14-go odcinka TECHSPRESSO.CAFE przypomnę - to właśnie konkurencja, która zaczęła działać na niekorzyść wielkich platform technologicznych z USA, jest głównym powodem “afery TikTokowej” w Stanach Zjednoczonych, a bezpieczeństwo narodowe, jakkolwiek jest szalenie ważnym argumentem, mimo wszystko ma tu mniejsze znaczenie - po prostu Facebook, Instagram, Twitter i YouTube słabną w oczach w zestawieniu z TikTokiem.
Warto w tym miejscu przyjrzeć się, jak amerykańskie platformy - pobierające wcale nie mniej danych o swoich użytkownikach niż TikTok - naśladują tę chińską aplikację, by wspomnieć tylko o Instagramie, którego presja na użytkowników i użytkowniczki, aby zamieszczali “rolki”, czyli krótkie filmiki, staje się powoli całkowicie nieznośna.
TikTok, w ciągu bardzo krótkiego czasu - bo wybuch popularności tej aplikacji to właściwie ostatnie trzy lata - przeprogramował nasz sposób postrzegania świata i właśnie dlatego jest groźny.
Krótkim filmem sprzedasz wszystko
A najsprawniej - idee.
Wiedzą o tym doskonale polscy politycy. TikTok bardzo szybko stał się dla wielu z nich ulubioną platformą społecznościową. To właśnie tu można najszybciej obecnie (jeszcze) budować zasięgi i przebić się do realnych odbiorców, których jest bardzo wielu. Co ciekawe, na TikToku nie siedzi, wbrew powszechnemu mniemaniu, jednie najmłodsza generacja wyborców i wyborczyń - platforma starzeje się, gromadząc wokół siebie również millennialsów i wcześniejsze pokolenia, znudzone do tej pory dominującym Instagramem i Facebookiem.
Warto przy okazji napomknąć, że te ostatnie kanały dawno już straciły charakter “mediów społecznościowych” i, szczególnie Instagram, stały się po prostu zsypem na treści sponsorowane przez marki i generowane albo przez konta firmowe, albo przez opłacanych influencerów. Przekaz, który wygląda na oryginalny, organiczny i wiarygodny, po prostu się nie przebija.
Aktywność polskich polityków na TikToku zgrubnie opisałam w analizie dla CyberDefence24.pl, w której przytaczam również statystyki kont liderów dyskusji na tej platformie na dzień 4 marca, kiedy tekst został opublikowany.
Pisząc go starałam się również nieco scharakteryzować to, co można zobaczyć na profilach poszczególnych polityków i ugrupowań, z którymi są związani - jednak publikacja tego rodzaju ma swoje ograniczenia, których nie ma z kolei ten newsletter.
Problemem polityki na TikToku - szczególnie w przypadku tych ugrupowań, które napędza populizm - jest dziś sprowadzenie dyskursu w internecie do obrzucania się ostrymi tekstami, które mają generować zasięgi, remiksy i bardzo szybko “podjudzać” algorytm TikToka do maksymalnego pompowania danego przekazu (nagrania, pojedynczego filmiku), co nie pozostaje bez wpływu na jakość debaty publicznej w ogóle.
Krótkie wideo z mocnymi tekstami są skuteczne. Zapamiętujemy je, bonmoty tkwią nam w głowie, czujemy mocne emocje, kiedy coś, co obejrzymy, trafi w samo sedno naszych problemów - a populiści wiedzą, jak to robić.
Gorzej, że schemat tego rodzaju dyskursu przenosi się z TikToka do mediów, a z mediów - na ulicę i do domu.
TikTokizacja polityki
To przeniesienie jest już widoczne w tym, co emitują media. Przyzwyczailiśmy się, że te, które są własnością państwa, zasadniczo zajmują się realizacją programu partyjnego ugrupowania rządzącego. Wiodące media prywatne jednak w ostatnim czasie informowanie (z którego rzetelnością od wielu lat i tak można dyskutować) odłożyły na rzecz - po prostu - pingponga z kanałami publicznymi.
Schemat doskonale znany z TikToka, gdzie polityk A nagrywa filmik, a chwilę później polityk B podejmuje wyzwanie, nagrywając swoją odpowiedź do przeciwnika. Wiralem niekoniecznie okażą się oba nagrania - najpewniej wygra jedno. To bardziej dosadne, cięższym kalibrem uderzające w psychikę odbiorcy.
Podobną regułę możemy obserwować na politycznych konferencjach prasowych i w wypowiedziach udzielanych przez przedstawicieli partii różnym mediom, nie mówiąc już o tym, co dzieje się na Twitterze.
Obkładanie przeciwnika demagogicznymi kłodami, zasypywanie go wiralowymi, dobrze klikalnymi i wystudiowanymi pod żądną politycznej rozrywki publiczność tezami, to jednak nie jest droga do budowy odpowiedzialnej polityki.
TikTokowy przekaz osłabia naszą zdolność weryfikowania informacji, a także degraduje zdolności poznawcze - o czym pisałam tutaj, sprawiając, że nasza pamięć krótkotrwała nie działa, jak trzeba. Słowem, wchodzi, jak nóż w masło - warto o tym pamiętać w kontekście nadchodzących wyborów i przez moment przyjąć inną zasadę postępowania. Bycie na bieżąco i to, co bez TikToka uznawaliśmy za stan, w którym jesteśmy dobrze poinformowani, w tym roku może stać się największą przeszkodą do głosowania zgodnie z naszym własnym interesem. Warto w erze krótkich filmików wiedzieć, skąd ma się swoje zdanie.
Do następnego razu;
Gosia Fraser