Prawda na wojnie ginie jako pierwsza
O rosyjskiej dezinformacji i potrzebie krytycznego myślenia
Под громкое троекратное раскатистое "Ура!"
Присягу императору давали юнкера
Каникулы весенние, в собраньях вечера
Этот вальс вас убаюкивал, опьянял вас, юнкера
Этот вальс, этот вальс, этот вальс
Струится вощёный паркет
Этот вальс, этот вальс, этот вальс
В семнадцать мальчишеских лет…
Dzień dobry, dobry wieczór,
Niezależnie od tego, kiedy czytasz ten list, żyjemy pod wspólnym niebem - w rzeczywistości, w której nic nie jest już oczywiste.
Od kilkunastu dni agencje wywiadowcze Estonii, USA, Wielkiej Brytanii i innych krajów, które pozyskują (w przeciwieństwie do Polski) własne informacje, jak lustro odbijają narracje płynące w świat z Rosji.
Za sprawą tych doniesień dowiedzieliśmy się już o kilkukrotnym, rzekomym wycofywaniu się rosyjskich wojsk z ukraińskiej granicy. Również, dzięki tym informacjom zrozumieliśmy, że to blef - a Władimir Putin jedynie postanowił przegrupować swoje siły.
Kiedy piszę te słowa - tradycyjnie już kilka dni później, niż planowałam, mamy poniedziałek 21 lutego. Kilka minut temu media obiegła wiadomość o tym, że liderzy samozwańczych republik separatystycznych w Donbasie - donieckiej i ługańskiej - Denys Puszylin i Leonid Pasicznyk - poprosili Władimira Putina o uznanie niepodległości ich księstewek.
Świat zachodni, do którego aspirujemy, tymczasem tonie w zalewie przedziwnych narracji:
Napisała to osoba zasiadająca w kontrolowanym przez władzę Trybunale Konstytucyjnym. I nie jest jedyna - w państwowej telewizji przewijają się materiały o zbrodniach UPA i Stiepana Bandery, które - najwidoczniej - stanowią najlepsze możliwe przygotowanie Polaków do faktu, że za chwilę za wschodnią granicą kraju wybuchnie konflikt, prawdopodobnie największy od 1945 r.
Narracja o zgniłej moralnie Unii Europejskiej i ukraińskich zbrodniach to woda na młyn Władimira Putina, którego operacje informacyjne od dawna ukierunkowane są przede wszystkim na podzielenie Zachodu.
W miniony weekend ukazał się mój tekst o tym, co łączy operacje informacyjne Rosji z tymi, które realizują Chiny. Rozmawiam w nim z Alicją Bachulską - ekspertką zajmującą się tropieniem narracji propagandowych obu tych krajów i ich oddziaływaniem w regionie Europy Środkowej i Wschodniej. Możecie przeczytać go tutaj.
Bachulska w moim tekście opowiada m.in. o tym, że celem Moskwy - długofalowym i realizowanym również w Polsce - jest promocja alternatywnych sposobów interpretacji wydarzeń i procesów politycznych oraz nieustanne podkopywanie zaufania do demokracji, jak i demokratycznie wybieranych władz.
Analiz tego, jak merytorycznie wygląda suflowany przez Rosję przekaz, jest w sieci bardzo wiele, a niektóre są bardzo dobre. Nie skupiają się one jednak na jednym, moim zdaniem niezwykle istotnym aspekcie przekazu kierowanego przez Moskwę w świat w ramach jej operacji wpływu - na irracjonalności propagandy i jej oparciu na emocjach.
W swojej głośnej pracy “Ucieczka od wolności”, którą każdemu polecam, Erich Fromm pisał o tym, dlaczego niemiecki nazizm odniósł tak kolosalny sukces ideologiczny.
Wspomina tam m.in. wiece nazistów, które organizowane były przeważnie wieczorami, w scenicznej oprawie pochodni rozświetlających noc, przy akompaniamencie marszowej muzyki, w towarzystwie symboliki przywodzącej na myśl Rzym czasów swojej największej świetności; wszystkie te rekwizyty III Rzesza wchłonie później i uczyni z nich swój estetyczny, aż do kiczowatego przerysowania, rdzeń. Wieczorne spotkania jednak opierały się na zmęczeniu odbiorców i uczestników. Po całym dniu w pracy, która nie pozwalała się nigdy najeść do syta nie mówiąc o planowaniu jutra, zmęczenie umysłowe nie dawało szansy na obronę przed wybrzmiewającą w przemówieniach Hitlera, ognistą, uderzającą do serca pełnego emocji i urażonej dumy propagandą.
Hitler był skuteczny, bo odwoływał się do emocji, manipulował poczuciem krzywdy, rozpalał wyobraźnię i dawał nadzieję skrzywdzonemu, wykastrowanemu mentalnie Układem Wersalskim narodowi, który chciał jak niczego innego wstać z kolan.
Putin robi dokładnie to samo.
Kiedy publicyści zaproszeni do studia licytują się na radykalizm, kiedy w kanale informacyjnym Polskiego Radia w weekend, gdy jadę DK8 na północ znów leci audycja rozpamiętująca historyczne zaszłości i krzywdy, kiedy w Radiu Maryja w wieczornej audycji dzwonią słuchacze i mówią, że “tym Ukraińcom nie powinno się niczego dawać a wszystkich rozliczyć, bo każdy jeden to zbrodniarz” a prowadzący program duchowny nie reaguje - nie tyle wracają demony przeszłości, ile znów okazuje się, że narzędzia propagandy są skuteczne tak na Kremlu jak i nad Wisłą.
W swojej ostatniej, opublikowanej w ramach TECHSPRESSO analizie poświęconej Rosji dowodziłam, że dla Putina konflikt na Ukrainie ma wymiar przede wszystkim kulturowy, polityczny.
Właśnie dlatego w rosyjskich narracjach propagandowych to Ukraina zagraża Rosji, wraz z Zachodem trzymającym twardy, choć niejednokrotnie wewnętrznie niespójny sojusz.
Również z tego względu, orężem prezydenta Rosji w walce z zagrożeniem, które ma charakter przede wszystkim tożsamościowy, staje się światopogląd (np. walka z mniejszościami seksualnymi, czy emancypacją kobiet). Rosja stoi oto na straży tradycyjnych wartości, takich jak rodzina, wiara, chroni kulturę przed moralną zgnilizną i dba, aby jej obywatele nie ucierpieli w wyniku zachodniego “rozmycia”, bo nie jest narodem naród pozbawiony tożsamości. Brzmi znajomo? No właśnie.
W walce z rosyjską propagandą nie chodzi wyłącznie o to, ile kremlowskich narracji wykryjemy w mediach głównego nurtu czy w ustach polityków, którzy na nasze nieszczęście cieszą się nieskrępowanym dostępem do mikrofonu (i nawet ja, najwyżej ceniąca wolność, czasami nad tym ubolewam).
Najważniejszą kwestią jest to, czy potrafimy być na tę propagandę odporni i do jakiego stopnia jest ona skuteczna w oddziaływaniu na naszą sferę decyzyjną (również tę indywidualną).
Co zrobić, aby zwiększyć swoją odporność? Myśleć krytycznie. Nie poddawać się emocjom, które suflują media, obserwowane w mediach społecznościowych persony (nie zawsze wiemy, czy mamy do czynienia z osobami).
Myślenie krytyczne to poddawanie w wątpliwość oczywistości. To refleksja nad konsekwencjami własnych wyborów i branie za nie bezwzględnej odpowiedzialności. To świadomość własnych emocji i uczuć, to również wiedza o tym, jak to, co czujemy, wpływa na nasze działania. Myślimy krytycznie, jeśli mówimy “sprawdzam”. Jeśli potrafimy uzasadnić to, co pojawia się w naszej głowie - nawet, gdy wydaje się olśnieniem, odkryciem, doskonałym planem, połączeniem kropek. Ostatecznie - krytyczne myślenie to porównywanie opinii, odróżnianie ich od faktów, analiza przyczyn.
“Tak wypada, inni tak robią (myślą, mówią, piszą), zawsze tak było” - to zaprzeczenie krytycznego myślenia, podobnie, jak podążanie za autorytetami.
Neguj wszystko. W takim czasie żyjemy, że trzeba - a na wojnie prawda ginie jako pierwsza.
А после под воем шрапнели мальчишки по Дону прошли.
Зашитые в полы шинели частицы российской земли.
В бензиновом асфальтовом, в парижском бреду
Этот вальс вас успокаивал, отводил от вас беду
Этот вальс, этот вальс, этот вальс
Всё было, как будто вчера
Этот вальс не забыт, этот вальс помнит вас
Юнкера, юнкера, юнкера…
Do przeczytania następnym razem;
Gosia Fraser
* rosyjskojęzyczne cytaty - przejmująca i ukazująca bezsens wojny piosenka Żanny Biczewskiej “Walc Junkierów” (Вальс юнкеров). Posłuchasz jej tutaj.
Świetny tekst Gosiu, niestety robimy wszystko aby pogrzebać umiejetność krytycznego myślenia już na etapie szkoły. Smutne to - bo propagandę robią naprawdę zdolni ludzie - wiec bez właściwego aparatu trudno jej sie oprzeć.