Kontrola czatu. Jak postawiliśmy wartości na głowie i przestaliśmy dbać o standardy
Wszystko w imię bezpieczeństwa dzieci i walki z przestępczością
Droga Czytelniczko, drogi Czytelniku!
Moja nominacja w kategorii “PRZYSZŁOŚĆ” w plebiscycie Ofeminin Influencer Awards 2023 wciąż czeka na Twój głos!
W ten sposób możesz wesprzeć moją pracę na rzecz wyjaśniania rzeczywistości cyfrowej i edukacji w sieci. Głosować na mnie można do 28 maja codziennie na stronie konkursu.
Jeśli podoba Ci się ten newsletter, chętnie czytasz teksty w serwisie TECHSPRESSO.CAFE, wpadasz do grupy na Facebooku lub na Instagram (zarówno mój prywatny, jak i ten przynależny do projektu) - wesprzyj mnie finansowo na Patronite lub przez BuyCoffeeTo. W ten sposób fundujesz sobie i innym dostęp do wolnych technologiczno-społecznych mediów, które nie biorą pieniędzy od polityków ani wielkich korporacji!
***
Zamiast skupiać się na jałowym w swojej naturze sporze dotyczącym tego, czy świadczenie 500+ od nowego roku zmieni się w 800+, powinniśmy dziś głośno apelować o wycofanie się Komisji Europejskiej z planów wprowadzenia tzw. kontroli czatu.
O pomyśle Unii Europejskiej, w myśl którego wszyscy stajemy się podejrzani i podejrzane i prewencyjnie należy skanować naszą korespondencję w poszukiwaniu śladów przestępczości seksualnej wobec dzieci, jest jednak dziwnie cicho. Dlaczego?
Kontrola czatu. Jakie regulacje proponuje Unia?
O tym, że Komisja Europejska wyszła z inicjatywą wprowadzenia nowej regulacji, zakładającej, iż każdy użytkownik korzystający z komunikacji elektronicznej jest podejrzany i zezwalającej na skanowanie korespondencji nas wszystkich przez jej dostawców, pisałam po raz pierwszy na łamach serwisu CyberDefence24.pl w maju ubiegłego roku.
Propozycje zakładają skanowanie korespondencji elektronicznej przez dostawców komunikatorów takich, jak np. Messenger, WhatsApp czy Signal. To właśnie oni mieliby proaktywnie poszukiwać, czy nasze wiadomości nie zawierają treści wskazujących na udział w przestępczości skierowanej przeciwko dzieciom.
Jakie to treści? Obecnie nie ma jeszcze ostatecznego stanowiska w tej sprawie, ale na tapecie znalazły się dwie wersje propozycji - jedna z nich zakłada skanowanie w poszukiwaniu już wcześniej zdefiniowanych i będących w posiadaniu organów ścigania materiałów, inna - skanowanie w poszukiwaniu treści spełniających określone warunki i uznanych w ramach konsensusu za wyczerpujące znamiona dowodów na uczestnictwo w procederze przestępczym.
Propozycje Komisji Europejskiej w pierwotnej wersji nie obligowały dostawców komunikatorów do wyłączenia szyfrowania końcowego, które jest kluczowym elementem gwarantującym prywatność i poufność korespondencji. To jednak przekłada się w tym wypadku na jeszcze większą przewrotność proponowanych przepisów - w ich myśl wszyscy są podejrzani i znika podstawowa zasada, która zawsze była fundamentem demokratyczności - zaufanie i domniemanie niewinności.
Dobro dzieci staje się zaś argumentem dla stworzenia jednego z największych systemów nadzoru elektronicznego nad wszystkimi obywatelami. Wytrych, którego trudno nie poprzeć - bo jeśli wyrazimy brak zgody wobec tak zdefiniowanej alternatywy, etycznie od razu stawiamy się w miejscu potworów, które nie chcą dobra dziecka.
Skanowanie komunikacji głosowej
To jednak nie koniec. W ostatnich dniach informowałam - również na łamach CyberDefence24.pl - że projekt regulacji nie tylko nie trafił do kosza, o co apelowały 73 organizacje obywatelskie z Europy, w tym - nasza Fundacja Panoptykon - ale został uzupełniony o kolejne propozycje.
Warto w tym miejscu - nawiasem - przeczytać, jak Panoptykon argumentował swój sprzeciw wobec kontroli czatu. Napisałam o tym tutaj.
Jak się okazało, w ramach ankiety dotyczącej regulacji wyszło, iż większość krajów unijnych chce rozszerzenia tych propozycji o kontrolę rozmów głosowych. Jak miałoby to działać w praktyce? Nie wiadomo.
To jednak całkowita anihilacja naszej prywatności - jakbyśmy nie mieli dość skandalu z Pegasusem, który stosowany był w Polsce do inwigilacji osób związanych z opozycją, podobnie jak zresztą w innych krajach, gdzie dodatkowo jeszcze inwigilowano dziennikarzy. O skandalu Pegasusa, o tym, jak działa ten system i o tym, czy możliwa jest jeszcze demokracja po Pegasusie, nagrałam dwa odcinki podcastu. Wysłuchasz ich kolejno tutaj (1) i tutaj (2).
Skanowanie rozmów głosowych miałoby - jak się domyślam - formę regularnego nasłuchu, którego celem byłyby słowa kluczowe wskazujące na to, że ktoś uczestniczy w przestępczości skierowanej przeciwko dzieciom. Czy chodzi tylko o komunikatory? Czy obowiązek podsłuchiwania rozmów dotyczyłby również rozmów telefonicznych? Znów - nie wiadomo. Jedyne, co mamy, to poparcie naprawdę licznego grona krajów członkowskich UE dla tego pomysłu.
Gdzie się znaleźliśmy?
Czas demagogów
Niewątpliwie w czasie, w którym jako społeczeństwo staliśmy się bardzo podatni na emocjonalne argumenty, które są w stanie uzasadnić nawet największą ingerencję w nasze prawa podstawowe - a takim prawem jest prawo do prywatności.
Dobro dzieci i konieczność ich ochrony przed przestępczością, to argument, który przewija się od wielu lat w dyskusjach o tym, czy należy zlikwidować szyfrowanie końcowe w komunikacji elektronicznej (piszę o tym w różnych mediach od 2016 roku, kiedy to dyskusja była bardzo głośna w Niemczech, Francji ale i Wielkiej Brytanii, gdzie mieszkałam - tutaj jednak, niedawno, podsumowałam tę dyskusję).
Argumentacja praktycznej likwidacji prywatności dobrem dzieci to demagogia, z której chętnie korzystają rządy poszczególnych państw, a teraz - jak widać - również Unia Europejska. Jeśli proponowane regulacje wejdą w życie, dojdzie do precedensu, który pozwoli na absolutnie każdą formę nadzoru - i nie wiem, doprawdy nie wiem, dlaczego na forum Parlamentu Europejskiego działa jeszcze komisja, której celem jest wyjaśnienie nieprawidłowości w użyciu Pegasusa i innych narzędzi szpiegowskich.
Być może, tradycyjnie, chodzi o pieniądze i politykę - ostatecznie, Pegasus był nabywany przez służby poszczególnych krajów i stosowany całkowicie poza kontrolą Brukseli.
Prywatnie dodam, że jestem ogromnie rozczarowana tym wszystkim, jako zwolenniczka obecności w Unii Europejskiej i jak największego zaangażowania w unijne inicjatywy.
Cała nadzieja w Niemczech, gdzie pomysły kontroli czatu ocenia się negatywnie, jak i w unijnych zespołach prawnych, które wydały opinię, że projektowane przez KE przepisy są nielegalne.
Jak dalej potoczą się losy kontroli czatu? Tego nie wiemy - warto jednak patrzeć na pomysły tego rodzaju regulacji krytycznie. Prywatność - zwłaszcza w dobie zaostrzającej się sytuacji geopolitycznej nie tylko w regionie, ale i na całym świecie, jest naprawdę na wagę złota i może uratować niejedno życie.
Przestępcy i tak, niestety, sobie poradzą.
Do przeczytania następnym razem;
Gosia Fraser