A co, jeśli żyjemy tylko po to, by zadowolić algorytm?
O granicach wolności wyboru w świecie cyfrowym
Jakiś czas temu podczas przeglądania Instagrama (tak, robię to wciąż dla postów moich znajomych, które niekiedy zdarza mi się dojrzeć w rosnącym zagęszczeniu reklam) trafiłam na post promujący kurs… robienia zdjęć jedzenia tak, aby były wizualnie atrakcyjne właśnie pod kątem odbiorców na tej platformie. Nie będę ukrywała - wywołało to we mnie bardzo negatywne emocje.
Tak, zdjęcia jedzenia na Instagramie to fenomen. Większość z nas umieszczała je tam zaczynając korzystać z tej sieci społecznościowej, która od początku zaprojektowana została jako narzędzie komunikacji i sprzedaży dla marek - i to można znaleźć w historycznych folderach prezentacji Instagrama dla inwestorów. Nam wydawało się jednak wówczas, że oto dostaliśmy piękny prezent - każdy może być fotografem i opowiedzieć swoje życie za pomocą wizualiów. Bogatych. Tłustych. Wręcz tuczących oko dzięki modnym filtrom. Właśnie dlatego zbierały mnóstwo lajków - więcej potrafiły dostarczyć tylko zdjęcia zwierząt lub wystudiowane, seksowne selfies w lustrze.
Tak - w moim odbiorze i bardzo symbolicznie - narodziła się nasza skłonność do robienia online tego, czego chcą od nas algorytmy sieci społecznościowych, z których korzystamy, a które dla wielu z nas stały się synonimem całego internetu.
Czy jako użytkownicy mamy jeszcze w ogóle wolną wolę?
Keep reading with a 7-day free trial
Subscribe to TECHSPRESSO.CAFE ☕️ to keep reading this post and get 7 days of free access to the full post archives.